top of page

Przemysł muzyczny to loteria. Czy napewno?

  • Zdjęcie autora: Jacek Zamecki
    Jacek Zamecki
  • 21 mar
  • 3 minut(y) czytania

loteria

Wiesz, jak to jest. Masz pomysł, talent, pasję, a nawet dobry mikrofon i komputer. Piszesz teksty, komponujesz melodie, nagrywasz wokale i instrumenty, miksujesz, masterujesz, wrzucasz w sieć. Czekasz na cud, bo przecież włożyłeś w to serce i duszę. I co? I nic. Znowu nic. Zerkasz na licznik wyświetleń — ledwie kilkanaście. A potem scrollujesz TikToka, YouTube'a albo Instagram i widzisz jak kolo, który ledwo umie trzymać gitarę, śpiewa pod prysznicem, a jego nagranie zgarnia milion wyświetleń w dwa dni. Pytasz: "Jak to się dzieje? Co on ma, czego ja nie mam?". I wtedy nadchodzi brutalna, lodowata prawda: przemysł muzyczny to loteria. Albo przynajmniej tak się wydaje. I boli to jak zimny prysznic o poranku.


Nie da się ukryć, że szczęście odgrywa gigantyczną rolę. Możesz mieć najlepszy warsztat, świetną produkcję i pomysł na siebie, ale bez tego jednego momentu "kliknięcia" — przypadkowego udostępnienia przez influencera, wrzucenia kawałka do popularnej playlisty albo wiralowego filmiku — nic się nie wydarzy. Czasem wystarczy jedno spotkanie. Ktoś zna kogoś, kto zna kogoś, kto akurat szuka nowego brzmienia i... masz angaż. Innym razem Twój utwór przypadkiem trafia w algorytm Spotify, i nagle boom — jesteś na playliście obok Dua Lipy. Zdarza się. Ale czy tylko o to chodzi? Czy tylko szczęŜiem żyje artysta? Czy trzeba po prostu kupić los na loterii i czekać, aż wyciągną Twój numer? Nie, bo w tym szaleństwie jest metoda, a przypadek często spotyka tych, którzy byli gotowi.


No właśnie. Tu jest pies pogrzebany. Bo kto losów nie kupuje, ten nie wygrywa. To banał, ale trafia w punkt. Bo o ile szczęście to jedno, o tyle Twoja robota, Twoje działanie, Twoje bycie obecnym w tej całej muzycznej grze — to drugie. Nie nagrasz nic — nie masz szans. Nie pokażesz się — nikt nie wie, że istniejesz. Nie zainwestujesz czasu, energii, a czasem i pieniędzy — nie masz czego promować. Twórczość to gra w długą. To nie sprint, tylko maraton. Codzienna, regularna praca, która może nigdy nie przynieść spektakularnego efektu, ale daje Ci jedną ważną rzecz: szansę. Szansę, której nie ma ten, kto nie zrobił nic.


Nie wierzysz? Zastanów się. Każdy wielki artysta miał swój początek, swoje nieudane podejścia, swoje potknięcia i rozczarowania. Ale oni wszyscy kupowali losy, działali, byli w ruchu. Być może ich pierwszy sukces to był przypadek, ale poprzedzony tysiącem prób i litrami potu. Przemysł muzyczny kocha te historie, bo są prawdziwe. To nie jest bajka o Kopciuszku, to bardziej opowieść o kimś, kto nie odpuścił, mimo że drzwi zamykały się przed nosem.


Wiesz, to nie znaczy, że każdy, kto robi wszystko "jak trzeba", odniesie sukces. Nie, nie i jeszcze raz nie. Ale przynajmniej daje sobie przestrzeń, by ten sukces mógł się wydarzyć. A to ogromna różnica między kimś, kto siedzi z założonymi rękami i czeka na cud, a kimś, kto każdego dnia rzuca monetą do fontanny i mówi: "Robię swoje, a los niech się postara". Bo ta moneta, to nie symbol nadziei. To symbol działania, determinacji i nieustępliwości. Codzienny wysiłek nie daje gwarancji, ale daje możliwość. I to właśnie możliwości kreują sukcesy.


Przemysł muzyczny jest pełen historii, gdzie jedno spotkanie, jeden przypadek zmieniły wszystko. Legendy branży często wspominają: "gdyby nie tamto przypadkowe demo..." albo "gdybym nie zagadał do niego po koncercie...". Ale zanim ten przypadek się wydarzył, były lata pracy. Były kawałki, które nie wypaliły. Były posty, które nie miały ani jednego lajka. Były koncerty dla trzech znajomych i psa, a czasem i bez psa. Ale to te chwile, te doświadczenia budują Twoje "losy". Każda piosenka, każda próba, każdy post w social mediach to los wrzucony do wielkiego worka. Im więcej ich masz, tym większa szansa, że któryś okaże się zwycięski. I wiesz co? Czasem to nie musi być ten najlepszy kawałek, który pisałeś trzy miesiące. Czasem to ten spontaniczny, nagrany na kolanie, trafia do ludzi.


Więc jeśli siedzisz teraz nad kolejnym kawałkiem i myślisz "po co to wszystko, skoro to i tak loteria?" — to ja Ci powiem: właśnie po to. Bo dopóki grasz, dopóki działasz, dopóki "kupujesz losy", masz szansę. I może to właśnie Twój numer trafi za rok w playlistę obok Dua Lipy. Albo ktoś powie: "ej, masz dobry wokal, chodź na trasę jako support". Tego nie wiesz. Ale jeśli nie spróbujesz, nie dowiesz się nigdy. To jak gra w totka, w której tylko gracze mają szansę na wygraną, a ci, którzy nie zagrali, mogą tylko patrzeć.


Bo może przemysł muzyczny to loteria. Ale wygrywają ci, co grają. Ci, co nie odpuszczają, co walczą, co tworzą, mimo że nie wiedzią, czy ktokolwiek to usłyszy. A Ty? Grasz? A może czas wrzucić kolejny los do puli i po prostu robić swoje, krok po kroku, nuta po nucie, dzień po dniu. Bo nikt nie wie, kiedy padnie szóstka.

Comentários

Avaliado com 0 de 5 estrelas.
Ainda sem avaliações

Adicione uma avaliação
bottom of page