Moda w muzyce – nie wszystko wraca i nie wszystko powinno
- Jacek Zamecki
- 8 lut
- 2 minut(y) czytania

Mówi się, że każda moda wraca. Że jak coś było na topie w latach 70., to za parę dekad znów stanie się hitem. Że jeśli w latach 90. nosiłeś spodnie z szerokimi nogawkami, to lepiej ich nie wyrzucać, bo twoje dzieci będą w nich chodzić. W modzie ubraniowej to się sprawdza – szerokie spodnie, crop topy, platformy… wszystko krąży jak bumerang. Ale w muzyce? No cóż, tu sprawa nie jest taka oczywista.
Weźmy taki Queen. Być może na świecie istnieją zespoły, które próbują kontynuować ich styl, ale czy klasyczny, bombastyczny, teatralny rock faktycznie wrócił do łask? Czy dzisiejsze listy przebojów zapełniają piosenki z operowymi aranżacjami, wielowarstwowym wokalem i gitarami rozbijającymi się o ściany stadionów? Niekoniecznie.
Pewne rzeczy się zmieniają. Kiedyś, żeby nagrać porządną płytę, trzeba było mieć zespół, studio, baaardzo dużo szczęścia, gotówki i przynajmniej odrobinę muzycznych umiejętności. Dziś wystarczy laptop i program do produkcji. Muzyka nieustannie się upraszcza. O ile kiedyś sukces osiągało się na fali muzycznej rewolucji, teraz częściej chodzi o algorytmy i formaty. Piosenki mają być krótkie, wpadające w ucho, możliwie proste i przystępne. Nikt już nie pisze dziewięciominutowych utworów progresywnych, bo mało kto przeskroluje TikToka na tyle, żeby wysłuchać ich do końca.
Ale czy to znaczy, że koniec z różnorodnością? Absolutnie nie! To, że muzyczna moda nie zawsze wraca, nie oznacza, że nie można czerpać inspiracji z tego, co kiedyś było wielkie. Freddie Mercury nie pytał nikogo, czy warto połączyć operę z rockiem – on po prostu to zrobił. Nie pytał, czy wypada śpiewać falsetem i grać w teatralnych kostiumach – po prostu był sobą. I dlatego świat go pokochał.
Wielu artystów staje dziś przed pokusą grania tego, co jest na topie, w pogoni za viralami i pieniędzmi. Ale prawda jest taka, że największe kariery i najbardziej pamiętne utwory powstawały wtedy, kiedy ktoś odważył się zrobić coś po swojemu. Może twoja muzyka nie będzie pasować do dzisiejszych trendów. Może nie trafi na playlistę „Hot Hits” na Spotify. Może nikt nie użyje jej jako podkładu do tanecznego wyzwania na TikToku. Ale może też stanie się czymś unikalnym, czymś, co ludzie będą słuchać za dekadę, gdy obecne trendy znikną w odmętach historii.
Nie każda moda wraca, ale czy to źle? Może zamiast czekać, aż świat ponownie pokocha gitarowe solówki, warto po prostu nagrać coś własnego, coś, co cię porusza i co chcesz przekazać światu? Muzyka to nie konkurs popularności. To coś więcej. To sposób, by mówić, kiedy słowa to za mało. I jeśli choć jeden człowiek poczuje twoje emocje, to znaczy, że było warto.
Comments