Czy muzyk to zawód, hobby czy powołanie?
- Jacek Zamecki
- 10 mar
- 3 minut(y) czytania

Odwieczne pytanie dręczące ludzkość zaraz obok "Co by się stało, gdybym wcisnął ten czerwony przycisk?" i "Czy mogę wziąć fakturę na firmę?" - kim jest muzyk? Zawodowcem, hobbystą czy wybrańcem losu, któremu nad uchem grają cherubiny, a w sercu pulsuje metrum 4/4? A może to po prostu biedak z gitarą, który w dowodzie wpisane ma "wolny zawód", bo nikt nie chciał go zatrudnić?
Muzyk jako zawód
Tak, muzyka może być zawodem. Ba, jest całkiem poważnym biznesem. Producent muzyczny może nie biega w garniturze po korporacyjnym open space, ale i tak ma stresu po uszy, gdy klient przychodzi po "brzmienie w stylu, ale nie kopiuj", a budżet ma rozmiar zapałki. Koncerty, nagrania, prawa autorskie, kontrakty - to wszystko może sprawić, że muzyk poczuje się jak księgowy z gitarą. W dodatku, jeśli ma pecha i trafi na artystę, który "czuje bluesa", ale nie rozumie, że mastering nie polega na podgłośnieniu basu do granic przyzwoitości, to jego frustracja osiąga poziom górnego C.
Tyle że sąsiedzi często nadal myślą, że "on nie pracuje, tylko siedzi w domu i gra". No bo przecież praca to kopanie rowów, a nie siedzenie przy komputerze i klikanie w wirtualne gałki. A żona szwagra, ta co księgowość prowadzi, zapyta wprost: "To ty masz w ogóle umowę o pracę, czy tak tylko sobie grasz?". I wtedy trzeba tłumaczyć, że tak, zarabia się na tym, a potem przemykać wzrokiem po pytającym, który wciąż nie dowierza, że muzyk może płacić rachunki czymś innym niż marzeniami.
Nie wspominając o tym, że każdy "normalny" zawód ma jasno określone godziny pracy. A muzyk? Muzyk pracuje zawsze. 2 w nocy, telefon dzwoni: "Ej, stary, mam super pomysł na kawałek, możesz szybko sprawdzić, jakby to zabrzmiało w F# minor?". Czasem śpiewak sesyjny dostanie SMS-a: "Słuchaj, nagrywamy chórki, wpadniesz za godzinę?". Czasem klient chce, by muzyka była "trochę bardziej niebieska", a muzyk zawodowy zamiast odpoczywać, sięga po kolejne metafizyczne pokłady kreatywności.
Muzyk jako hobby
To opcja dla tych, którzy nie chcą się denerwować. Grają, bo lubią, nie muszą sprzedawać duszy na streamingach, a Spotify Wrapped nie wywołuje u nich egzystencjalnej rozpaczy. Cieszy ich dźwięk gitary o piątej nad ranem, bo wiedzieli, że rano nie muszą wstać do roboty. Tacy muzykowali w wolnych chwilach, ale ich dziadkowie mieli łzy w oczach, śmiejąc się: "Kiedyś to się grało na weselach, a nie te wasze elektroniczne pipczenie".
Tylko, że jak muzykowi-hobbyście powie się: "A może byś tak spróbował zawodowo?", to nagle przypomina sobie, że w sumie to mu fajnie w tym banku, a muzykowanie to "tylko dla przyjemności". Bo wiadomo - póki nie trzeba walczyć o klienta i przeżycie, to muzyka brzmi cudownie. A i żona się nie martwi, że za czynsz trzeba by płacić darmowymi wejściówkami na koncerty.
Muzyk jako powołanie
To jest ten typ, który budzi się w nocy, bo śnił mu się nowy akord. Dla niego muzyka to nie opcja, to konieczność. Nie myśli o pieniadzach, bo i tak wie, że będzie jadał makaron przez miesiąc, byle skończyć projekt. Nie rozumie ludzi, którzy "potrzebują stabilnej pracy", bo jego stabilizacją jest rytm, a oszczędności inwestuje w nowe pluginy, a nie w fundusze inwestycyjne.
Powołanie to stan ducha - nie potrzebuje uznania, ale czuje ból, gdy jego muzyka nie dociera do ludzi. To jak misjonarz, tylko zamiast Biblii ma syntezator, a zamiast sakramentów - miks mastering. A gdy gra, to w jego oczach pojawia się światło, które sprawia, że ludzie na widowni czują dreszcze, choć on sam nie pamięta, kiedy ostatnio spał.
Podsumowanie
A więc kim jest muzyk? To zależy. Czasem to rzemieślnik, czasem pasjonat, czasem prorok nowego brzmienia. Ale jedno jest pewne - bez niego świat by ucichł. I nawet gdy sąsiad walnie w rury sufitowe, a babcia zapyta: "Kiedy znajdziesz sobie prawdziwą pracę?", to on i tak będzie grał. Bo kimże by był bez muzyki? Prawdopodobnie tym samym człowiekiem, ale znacznie smutniejszym.
Comments